-Wiesz co ja już muszę iść-powiedziałam do Weroniki.Mówiąc to udawałam, że ją lubię.
-Ja też-powiedział Baron odwracając się i dotrzymując mi kroku.Po chwili wyszliśmy z budynku.
-I jakie wrażenie wywarła na tobie Weronika?-spytałam z sarkazmem.
-Ni jakie-odparł uśmiechając się.Szliśmy po parku w sumie bez celu.Jednak wiedziałam, że coś zaraz się stanie.
-Endżi, co robisz jutro po szkole muzycznej?-spytał.
-Nic.W sumie to nic-odpowiedziałam.Chwila, czy właśnie Aleksander Milwiw-Baron proponuje mi prywatne spotkanie?
-A masz czas o 15?-pytał dalej.
-Tak-odpowiedziałam.
-A moglibyśmy się spotkać?-spytał ciszej i nieśmialej.
-Pewno-odpowiedziałam chcąc go pokrzepić.
-To jutro tutaj o 15.00?-chciał się upewnić.
-Dokładnie.Niechcę nic mówić, ale jak mnie zaraz nie będzie w domu to mama mnie zabije.
-Spoko-zaśmiał się cicho.
-To do jutra-pomachałam mu na porzegnanie.
-Tak, do jutra.
***
Dzisiaj jest ten dzień.Poniedziałek, pierwsze spotkanie z Baronem.Nie
mam zamiaru dziewczynom nic na ten temat wspominać: będą chciały znać
szczegóły.
-Znam ten uśmiech.O co chodzi?-spytała z dociekliwością Wioletta.
-A nic,nic-odpowiedziałam nadal z uśmiechem.Uśmiechałam się głównie
dlatego, że fizyka się skończyła, a poza tym jak zawsze cieszę się z
życia.Właśnie zadzwonił dzwonek oznaczający matematykę.
***
Całe szczęście, że szkoła muzyczna ( raczej lekcje w niej ) się już
skończyły.Spojrzałam na zegarek i widniała na nim godzina 15.Kiedy
wyjrzałam zza telefonu ( na nim sprawdzałam godzinę ) przywitał mnie
Baron.
-Jaki punktualny-zaśmiałam się.
-Ty też-uśmiał się ( uśmiechnął się, tak na marginesie ).
Spacerowaliśmy sobie alejkami ogromnego parku.W pewnym momencie przed
nami szło 6 znanych mi mordek.Szła przedemną i Baronem reszta zespołu
chłopaka ( nie mojego :] ).
-Hejka Baron-przywitał się pierwszy.
-Cześć chłopaki-powiedział do reszty.
-A cóż to dama obok ciebie stoi?-spytał się jeszcze jeden.Boże ile ich tu jest?!!
-A to jest Andżelika-wskazał na mnie.
-Hejka-powiedziałam.Zdziwiła mnie troszkę ta sytuacja, ponieważ Łozo i
Tomson poznali mnie wcześniej.Chociaż po minie Tomsona dało się
zobaczyć, że mnie zna.Na jego twarzy widniał mały grymas
niezadowolenia.Pomijając ten fakt było całkiem dobrze.Wszyscy razem
spacerowaliśmy sobie po parku.Tylko Tomek udawał, że mnie nie ma.Szedł
jak koń na pamięć.Lewa,lewa, lewa,prawa,lewa.to
był jego rytm.Mi się zdarzało coś do niego powiedzieć, ale otrzymywałam
odpowiedzi typu: tak,nie,dobrze,nie wiem i takie tam.Czemu on jest do
mnie tak pesymistycznie nastawiony?Czy ja mu coś zrobiłam?Albo jescze
lepiej, czego nie zrobiłam?Cóż, pewnie się nie dowiem.
Super chcę więcej i szybciej:)
OdpowiedzUsuńPowinnam wstawić jeszcze w tym tygodniu :)
OdpowiedzUsuń