niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 5

-Wiesz co ja już muszę iść-powiedziałam do Weroniki.Mówiąc to udawałam, że ją lubię.
-Ja też-powiedział Baron odwracając się i dotrzymując mi kroku.Po chwili wyszliśmy z budynku.
-I jakie wrażenie wywarła na tobie Weronika?-spytałam z sarkazmem.
-Ni jakie-odparł uśmiechając się.Szliśmy po parku w sumie bez celu.Jednak wiedziałam, że coś zaraz się stanie.
-Endżi, co robisz jutro po szkole muzycznej?-spytał.
-Nic.W sumie to nic-odpowiedziałam.Chwila, czy właśnie Aleksander Milwiw-Baron proponuje mi prywatne spotkanie?
-A masz czas o 15?-pytał dalej.
-Tak-odpowiedziałam.
-A moglibyśmy się spotkać?-spytał ciszej i nieśmialej.
-Pewno-odpowiedziałam chcąc go pokrzepić.
-To jutro tutaj o 15.00?-chciał się upewnić.
-Dokładnie.Niechcę nic mówić, ale jak mnie zaraz nie będzie w domu to mama mnie zabije.
-Spoko-zaśmiał się cicho.
-To do jutra-pomachałam mu na porzegnanie.
-Tak, do jutra.

  ***

Dzisiaj jest ten dzień.Poniedziałek, pierwsze spotkanie z Baronem.Nie mam zamiaru dziewczynom nic na ten temat wspominać: będą chciały znać szczegóły.
-Znam ten uśmiech.O co chodzi?-spytała z dociekliwością Wioletta.
-A nic,nic-odpowiedziałam nadal z uśmiechem.Uśmiechałam się głównie dlatego, że fizyka się skończyła, a poza tym jak zawsze cieszę się z życia.Właśnie zadzwonił dzwonek oznaczający matematykę.

***

Całe szczęście, że szkoła muzyczna ( raczej lekcje w niej ) się już skończyły.Spojrzałam na zegarek i widniała na nim godzina 15.Kiedy wyjrzałam zza telefonu ( na nim sprawdzałam godzinę ) przywitał mnie Baron.
-Jaki punktualny-zaśmiałam się.
-Ty też-uśmiał się ( uśmiechnął się, tak na marginesie ).
Spacerowaliśmy sobie alejkami ogromnego parku.W pewnym momencie przed nami szło 6 znanych mi mordek.Szła przedemną i Baronem reszta zespołu chłopaka ( nie mojego :] ).
-Hejka Baron-przywitał się pierwszy.
-Cześć chłopaki-powiedział do reszty.
-A cóż to dama obok ciebie stoi?-spytał się jeszcze jeden.Boże ile ich tu jest?!!
-A to jest Andżelika-wskazał na mnie.
-Hejka-powiedziałam.Zdziwiła mnie troszkę ta sytuacja, ponieważ Łozo i Tomson poznali mnie wcześniej.Chociaż po minie Tomsona dało się zobaczyć, że mnie zna.Na jego twarzy widniał mały grymas niezadowolenia.Pomijając ten fakt było całkiem dobrze.Wszyscy razem spacerowaliśmy sobie po parku.Tylko Tomek udawał, że mnie nie ma.Szedł jak koń na pamięć.Lewa,lewa, lewa,prawa,lewa.to był jego rytm.Mi się zdarzało coś do niego powiedzieć, ale otrzymywałam odpowiedzi typu: tak,nie,dobrze,nie wiem i takie tam.Czemu on jest do mnie tak pesymistycznie nastawiony?Czy ja mu coś zrobiłam?Albo jescze lepiej, czego nie zrobiłam?Cóż, pewnie się nie dowiem.

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 4

Jest już poniedziałek.Według mnie jest to niesprawiedliwe, że weekend trwa tylko 2 dni.Ale co ja na to poradzę?Nic.Więc wracając do tematu jak zwykle wstałam,ubrałam się i tak dalej i tak dalej.Z Anką i Lettą jesteśmy umówione pod lodziarnią za 3 minuty.Z pod lodziarni idziemy prosto do szkoły.Opowiadając wam to wszystko nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do Letty i Ani.
-Siemanko!-krzyknęłam do przyjaciółek.
-No hej!-odpowiedziała Letta i zaraz po niej Ania.Dzisiejszego dnia nie miałam zamiaru wspominać wczorajszej sytuacji.Wiedziałam, że po mimo racjonalnego zachowania, Anka była jakaś smutna i przygnębiona.Rozumiem, że wspomina wcześniejsze czasy, jak to chodziła na randki z Filipem.No, ale trudno nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli.Trzeba się z tym po prostu pogodzić.
-Andżelika Konarzewska-wyczytała mnie nauczycielka tym samym oderwując (?) mnie od przemyśleń.
-Jestem-opowiedziałam udając, że słucham tej baby od fizyki.Nie lubię jej.Jest starą zrzędą.Nic nigdy jej się nie podoba.
Na fizyce z dziewczynami mamy tylko jedno zajęcie: liczenie czasu do przerwy.Właśnie nastał ten czas kiedy dzwonek zadzwonił.Z Lettą i Anką szybko wyszłyśmy z klasy wędrując do innej.
-Endżi daj pracę domową z matmy-poprosiła Letta.Zaraz po tym dałam jej zeszyt.

***

Jest już po lekcjach.Poszłam do domu i zabrałam mój klarnet.Dzisiaj miałam lekcje z gry na nim.Co dzień mam lekcje z innymi instrumentami.Akurat szlam spacerkiem przez park kiedy coś, albo raczej ktoś mnie zaskoczył od tyłu.
-No hej-powiedział dosyć głośno Baron.
-Boże święty!!!Chcesz żebym zawału dostała!?-powiedziałam.Nie powiem, chłopak mnie przestraszył.
-Nie-uśmiechnął się jak ostatni debil tego świata.On jest pierdyknięty czy to mnie się tylko zdaje?Chyba ta 1 opcja.
-No, a poco ci klarnet?-spytał.Jest pierwszą osobą która się o to pyta.Dziwne, co?
-Ponieważ chodzę do szkoły muzycznej i za pół godziny mam zajęcia-odpowiedziałam patrząc się na zegarek.
-Czyli grasz na gitarze i klarnecie?-spytał.
-Nie tylko.Gram jeszcze na pianinie,fortepianie,flecie bocznym i prostym,saksofonie i bębnach-odpowiedziałam wyliczając.
-Czyli krótko mówiąc jesteś multiinstrumentalistką?-pytał dalej.
-W sumie to tak.Nawet idę na studia instrumentalistyczne-
odpowiedziałam.-To już tutaj.To moja szkoła-dodałam wskazując na duży budynek o fikuśnym kształcie.-Jak będziesz miał czas to przyjdź na koncert-dopowiedziałam podając broszurę Baronowi.
-To cześć-powiedział odchodząc.
-Cześć-krzyknęłam za nim.
-To twój chłopak?-spytała się mnie Weronika.Jest najbardziej leniwą,plastikową,próżną i głupią krową jaką świat kiedy kolwiek nosił.
-Nie, to mój znajomy głupia krowo-powiedziałam oschle.W szkole muzycznej wszyscy się jej boją.Nawet nauczyciele.Jednak ja jestem wyjątkiem.Dlatego ta niekompetentna wiedźma chce mi udupić życie.Jakoś jej to nie idzie przez 6 lat.No, ale wracając do tematu nigdy jej nie lubiłam.Głównie przez nią jestem tym kim jestem czyli buntowniczką,zamkniętą w sobie nastolatką.Lecz staram się wyjść na prostą.
Właśnie zadzwonił dzwonek i wszyscy biegli do swoich klas.Tylko nie ja.Ja szłam powoli i rozglądałam się po gablotach wypełnionymi po brzegi pucharami i medalami w dziedzinie muzyki.
-Dobry, sorka za spóźnienie-powiedziałam.Nauczyciel tylko się do mnie sztucznie uśmiechnął i rozpoczął normalnie lekcje.Jak zwykle ta lafirynda próbowała mi dokuczać, jednak dzisiaj było inaczej.Różnicą tą było, że za każdą próbą dokopania mi głupią krowę karcił nauczyciel.Z tego powodu do końca dnia miałam uśmiech na twarzy.

***

Dziś jest niedziela i mam koncert.Najbardziej się denerwuję z tego powodu iż mam solówkę, pierwszą w życiu.Jest taki przesąd, że jak poerwszą solówkę zagra się źle to już wszystkie takie będą aż do końca życia.Jednak jeśli przesąd ten jest prawdziwy to mam zamiar zagrać tą solówkę idealnie.Ludzie z krzeseł pospadają.Miejmy nadzieję...W sumie to jak spadną to ich będą tyłki bolały, ale who cares?Nobody.
O k*urwa!Wchodzimy.Wait.Czemu ja się denerwuje?Przecież to już mój 4 koncert w życiu.No więc, wyszłam, zaczęłam grać i teraz jest ten moment...

  ***

Fiu!Już po koncercie.Miałam właśnie wyjść, gdy nagle:
-Dobrze Ci poszło-odezwał się głos za mną.Nie potrafiłam go przydzielić żadnej znajomej mi postaci.Jednak wiem, że skądś go znam (głos)...
-Miło mi to usłyszeć od Ciebie Baron-powiedziałam.
-Ode mnie?Jestem zwykłym człowiekiem-poprawił mnie.
-Pozwól, że Cię poprawię: Jesteś zwykłym człowiekiem z talentem, którego zna cała Polska-powiedziałam uśmiechając się ciepło do kolegi.
-Hejka-zawołała Weronika.Czemu teraz?!!Tak miło było!!!!
-Hej, Wera poznaj to jest Alek, Alek to jest Weronika-przedstawiłem sobie dwójkę udając, że lubię Werę.Chyba dobrze mi to wyszło skoro Baron się nabrał.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 3

-Hejka Endżi-zawołała.
-Cześć, czemu jesteś taka zestresowana i ...Czy ty płakałaś?-może to pytanie wydaje się wam głupie, ale jednak nie.Anka to twardzielka.Dosłownie.Nic ją nie boli i nie płacze,a le jednak nie jest cyniczna.Ciekawe zjawisko.
-Tak płakałam-dziewczyna tylko płacze w tedy kiedy sytuacja sięga zenitu.-Jestem smutna, bo widziałam jak Filip całuje tą zdzirę, Donne-płakała dalej.Donna to szkolny plastik.Każdy facet się w niej zakochał.Myślałam, że Filip (chłopak Anki) jest inny.Myliłam się.Zresztą, jak zawsze jeśli chodzi o płeć przeciwną.
-Dobrze, ale czemu jesteś taka zestresowana?-spytałam z troską.
-Bo nie wiem co mam zrobić.Endżi, pomóż.Mam zdjęcia jak chcesz-powiedziała dziedzinny  głosem trzymając w reku 3-4 fotografie.
-Żądaj wyjaśnień i z nim zerwij-powiedziałam próbują ją pocieszyć.Kiedy Anka płacze, co zdarza się 1 na ruski rok, ale jednak kiedy taka sytuacja ma miejsce Ankę trudno pocieszyć.
-Tyle, że ja go kocham-wyjęczała.
-Anka, otrząśnij się!Na świecie jest parę miliardów facetów.Wielka miłość jeszcze przed tobą.Poza tym on nawet ci za dużo czasu nie poświęcał!Czasem nawet i ja się gubiłam, czy jesteście przyjaciółmi czy parą.Musisz mu pokazać co stracił-podniosłam na nią głos.Ania dobrze wiedziała, że kiedy ja podnoszę głos najlepiej zawiesić broń.
-Chyba masz rację...-przeciągnęła.
-Nie chyba, tylko mam-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Właśnie z Anką szłyśmy po parku i spotkałyśmy tego bałwana, Filipa.Od początku koleś był  jakiś podejrzany.
-Aniu!Kochana-powiedział przytulając Anie.
-Nie dotykaj mnie!-odepchnęła go.-Idź lepiej do tej swojej Dominiki!!!-wrzeszczała na niego.Kiedy tak Anka wyładowywała na nim swoje emocje, ja liczyłam ludzi którzy się na nich gapili.W ciągu 5 minut naliczyłam z 97 przechodniów.Wracając do tematu.Filip zrozumiał swój błąd i odszedł załamany.W sumie to nie wiem, bo on jest niezłym aktorem.

***

Wróciłam właśnie do domu.Całą drogę zastanawiałam się nad rzeczą którą baron wrzucił mi do torby.A, tam!raz się żyje!Wyciągnęłam to "coś" i troszkę się bałam co na tym "czymś" mogę zobaczyć.Więc taka mała retrospekcja: była to karteczka w kratkę z cyferkami.Wyjaśnieniem cyferek była wiadomość na dole karteczki:
"Zadzwoń :)".Więc co mi pozostało?Wzięłam telefon i zadzwoniłam do właściciela kombinacji cyferek.( nie brzmi to głupio?bo mi się zdaję, że tak -.-)Nie stety, nie odbierał.
-Pewnie ma dużo na głowie-powiedziałam do siebie.
Niestety, co dobre kiedyś się kończy.Jest niedziela, godzina 22:30.Jutro muszę znowu iść do tej zasranej szkoły.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 2

Dziś są eliminacje.Jak przejdę, to w szkole nie będę popychadłem.Jednak gorzej jeśli nie przejdę.W tedy będę pośmiewiskiem.Boże!Teraz moja kolej.Trzymajcie za mnie kciuki!!!Wychodzę i śpiewam jak bóg mi da.
-I'm tired of being what you want me to be,
Feeling so faithles,
Lost under the surfance,
I don't know what you're expecting of me
Put under the pressure
Of walking in your shoes
Every step that i take is another mistake to you

( Pierwszy trener chce mnie w swojej drużynie.Nie wierzę.To chłopacy z Afromental.Dziewczyny jednak miały rację :) )

I've become so numb
I can't feel you there
Become so tired
So much more aware
I'm becoming this
All I want to do
Is be more like me
And be less like you


( Jeszcze dwóch chce mnie w swojej drużynie, a jest 6 )
Can't you see that you're smothering me
Holding too tightly
Afraid to lose control
'Cause everything that you thought I would be
Has fallen apart right in front of you 

-Jak masz na imię?-spytał Bednarek.
-Na imię mi Andżelika-odpowiedziałam.
-Andżelika, ile masz lat?-zapytała Patrycja.
-Lat mam od dzisiaj 19-powiedziałam.
Zaraz po tym wszyscy zaczęli mi śpiewać "Sto Lat!" pod drygami Barona.Ja z tego całego stresy, że mam tutaj wystąpić zapomniałam o moich urodzinach.Nie wierzyłam w to więc zaczęłam się śmiać.Potem trenerzy zaczęli wygłaszać swoje kazania.
-Ja uważam, że powinnaś wybrać chłopaków z Afromental ponieważ patrzą się na ciebie maślanym wzrokiem-skomentowała Farna.
-Nieeee-przeciągał Tomson.
-Taaak-przeciągnęła Grzeszczak.
-Czekaj, co?-spytał rozkojarzony Baron, wywołując tym samym salwę śmiechu.
-Już nic-krztusiła się śmiechem pani Markowska.
-Rozumiem, ze teraz ten moment, kiedy mam wybrać, tak?-spytałam już uspokojona (lekko).
-Tak-odpowiedział Bednarek.Tak na marginesie to mam do wyboru Bednarka,Tomsona i Barona oraz Grzeszczak.
-Wybieram....-lubię wprowadzać taką atmosferę :).-Chłopaków z Afromental-dokończyłam.
-Ołłłł jeee-krzyknął Tomson.Dziwie mu się, że go jeszcze gardło nie boli O.O.Magik kurna jakiś.Ale nie ważne.wracając do tematu to, Baron w podskokach (dosłownie, to nie koloratura) podbiegł (?) do mnie.Nie powiem, zabawne to było.Kiedy zeszłam już ze sceny wszyscy chcieli mnie wyściskać.
-A nie mówiłam?-spytały mnie w tym samym czasie Ania i Letta.
-Niezła synchronizacja.Ciekawe jak to robią-pomyślałam.
-Tak, miałyście racje-odpowiedziałam, ku zadowoleniu dziewczyn.

***

Tydzień temu były eliminacje.Właśnie spaceruję po parku i w oddali widzę Tomsona i Barona.Postanowiłam się z nimi przywitać.Po cichu zaszłam ich od tyłu i krzyknęłam "Bu".Chłopacy aż podskoczyli.
-Hejka, chłopaki-przywitałam się, JUŻ normalnie.
-Zwykłe "Dzień dobry" nie łaska?-skomentował to Tomson.
-Czekaj niech się zastanowię....Nie-odpowiedziałam "trzepocząc" rzęsami.-Tak z innej beczki, co tutaj robicie?-spytałam uprzejmie.
-To w dzisiejszych czasach po parku z kolegą nie można się przejść?-spytał niegrzecznie Tomson.Mam wrażenie, czy on mnie nie lubi?E, tam, 3/4 szkoły mnie nie lubi.
-Tomek, a grzeczniej nie można, tak?-zjechał go Baron.
-Przepraszam, ale chciałam być tylko miła-usprawiedliwiłam się z głosikiem małej dziewczynki.On mnie serio nie lubi.
-Serio?!-skarciłam sama siebie w myślach.
-A ty?-spytał Baron.
-Co ja?-ocknęłam się z przemyśleń.
-Co tutaj robisz?-powiedział powoli i wyraźnie Tomson.
-Tomson, nie chcę być nieuprzejma, ale nie jestem analfabetkom ani nie mam tępego słuchu.Zrozumiem jak powiesz normalnie.I wracając do wątku, to właśnie szłam sobie po parku, bo nie miałam nic do roboty-odpowiedziałam.Nagle rozległ się jakiś dźwięk.Tak dokładniej było to "Highway To Hell"-AC/DC.Od razu wiedziałam, że mój telefon dzwoni.
-Przepraszam was-powiedziałam do znajomych i odeszłam odbierając telefon.
-Halo?-spytałam.Tak, głupia ja, nie spojrzałam na wyświetlacz kto dzwoni.
-Hej Endżi, słuchaj jest sprawa-powiedziała Anka.
-Czemu jesteś taka zdyszana?
-To nie rozmowa na telefon.
-To po h*j do mnie dzwonisz.
-Możemy spotkać się w parku.
-Już w nim jestem.
-Jakaś jasno widzka!Ale czekaj tam gdzie zawsze.Będę za 5 minut.-zakończyła rozmowę.Za 5 minut?Od jej domu jest 1,5 kilomentra, a ze szkoły...właśnie!Może być pod szkołom.Jaki ze mnie kurna dżinias!!!
-Stało się coś?-spytał uśmiechnięty Baron.-Wyglądasz na zdenerwowaną-dodał odrazu.
-Anka dzwoniła.Kiedy z nią rozmawiałam była zdyszana i lekko smutna.Powiedziała, że będzie za 5 minut-powiedziałam patrząc na zegarek.Po chwili chłopacy mieli już iść, jednak zwróciłam uwagę na to, że odchodząc Baron wrzucił mi coś do torby.Sprawdzę to w domu.
  Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Anka.