Wstałam, ubrałam się i inne takie pierdoły.Kiedy zeszłam po schodach nie uwierzyłam własnym oczom.Był okropny syf.Mój starszy brat zrobił imprezę i schlany na beton nic nie pamięta pewnie.By the way, mama zostawiła kartkę na stole, że mam pójść na spacer z Jackie.Jackie to mój pies.Jest ogromna ( bo to suka, ale mi chodzi akurat o płeć -.- bez skojarzeń) i lubi się bawić.Nic mi nie pozostało tylko ubrać się i pójść do parku z psem.
***
Jestem już w parku z Jackie.Idąc alejkami parku z suczką spotakałam Barona i jego bandę.
-Siemka chłopaki-powiedziałam.Kiedy moi znajomi zobaczyli Jackie omało nie pouciekali.Jednak nieznam się na rasach psów, ale mój akurat był połowy mnie o ile nie wyższy ( mam metr, 75 cm).
-Fajowy pies-uśmiechnął się szczerze Baron.On jedyny nie bał się zwierzaka.Mam pytanie:Czy tylko on z tej całej zgrai widział kiedykolwiek psa na oczy?!!Przecież moja suczka to najnormalniejszy pies na świecie.
-Fajowy?!Przecież ten pies by cię zjadł całego!!!-zaczął panikować Torres.
-Spokojnie.Ona jest pokojowo nastawiona do ludzi-zaśmiałam się czochrając moją małą Jakie.-Moja mała psinka-mruknęłam.-Tak czy siak muszę już spadać.Mój brat pewnie się obudził ze swoimi koleżkami i mają kaca jakiego świat nie widział-powiedziałam zmieszana.
***
Jestem w domu i nalewam wody do jakiś 11 szklanek wyjmując przy tym aspirynę tyle samo razy.Ja nie wiem, ale skąd mój brat wytrzasną 10 kretynów?Ja przypadkiem poznałam 7.Ale 10?!Michał to dopiero ma szczęście do ludzi -.-
-Hej siostra-powiedział jedną ręką trzymając swój obolały łeb, a drugą potpierając się o blat.
-Siemka, tak w ogóle to twoi koledzy mają zamiar się obudzić dzisiaj?I jeszcze jedno:Masz zamiar z tą bandą osłów posprzątać ten chlef?-zaczęłam kazanie.O matko, powoli zamieniam się w moją rodzicielkę.To źle wróży ( z pewnością ).
-Ałaaaaa-usłuszeliśmy donośny jęk z salonu.
-Czyli jescze 9-westchnęłam ciężko.Po tych słowach do kuchni wszedł jeszcze jeden matoł.Powinnam dostać pokojową nagrodę Nobla za to, że jeszcze z nimi wytzymuję.Tych dziesięciu kretynów ciągle u nas siedzi, jakbym własnego domu nie mieli.Nigdy nie zapomnę jak grali w butelkę po pijaku.Takie zadania dawali, że troszkę się zdziwiłam.Pewnie jeszcze kiedyś o tym wspomnę, ale nie teraz.Wracając do tematu, nawet nie zwróciłam uwagi na to, że siedzę sama w kuchni.Wyszłam z pomieszczenia i rozejrzałam się po domu.Nikogo nie ma, ani nikogo nie słyszę.Albo chcą mnie przestraszyć (znowu, chociaż ani razuim to nie wyszło), albo poszli gdzieś indziej.Oby ta druga opcja.Tak czy siak nic nie było do roboty.Wzięłam moją deskorolkę i pojechałam do skateparku.Na miejscu zebrało soę dosyć dużo ludzi.
-Ej, co tu się dzieje?-spytałam dziewczynę w długi kołach stojącą obok mnie.
-Patrz!-wzkazała rampę.Jakiś chłopaczek chciał się pochwalić.Czekajcie...To Tomek!
-Tomek-mruknęłam do siebie.Przecisnęłam się przez tłum ludzi.
-Złaź dzieciaku.Pora na profesjonalistę-powiedziałam.
-Endżi-mruknął.
-We własnej osobie-pstryknęłam go w nos i poszłam na rampę.Zrobiłam kilkanaście trików i wszyscy nagle zapomnieli o wydarzeniu sprzed paru chwil.
-Gratulacje-powiedział Tomson.
-Dzięki Tomek-zaśmiałam się troszkę kpiąco.
-Ludzie!Oni się znają-krzykęła jakaś postać w tłumie.
-Nie w ogóle Galareta-odrzekłam do znajomego.Galareta,Krata i Banan to moi znajomi ze skateparku.
-Tym razem ci się udało-powiedział i poszedł sobie.
-A tym razem tobie nie-zaśmiałam się pod nosem.
***
Wróciłam już do domu.Kiedy weszłam do budynku usłyszałam przedziwny dźwięk.Okazało się, że to mój braciszek smacznie śpi, chrapiąc niemiłosiernie.
-Jeszcze 5 minut mamo-powiedział przez sen.Ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, ale jakoś się uspokoiłam.Po chwili zadryndał mój telefon.
-Hejka Anka.
-Cześć Endżi.Słuchaj jest sprawa:Z Lettą zerwał chłopak.Musisz szybko przyjeszać i jej pomóc, bo od jej jęczenia głuchnę!
-Zaraz będę-rozłaczyłam się.
Wybiegłam z domu i pędem rzyciłam się do domu Letty.
***
-Letta, on po prostu nie doceniał tego co ty mu dawałaś.Najwyraźniej nie zasłużył na twoje serce.Musisz się zrelaksować i powiedzieć mu prosto w twarz, że jest piszczalskim chamem-starałam się pocieszyć przyjaciółkę.
-Masz rację-uśmiechnęła się.
-No właśnie-powiedziałam.
-Dzisiaj miało miejsce nietypowe zajście-zaczął prezenter telewizyjny.W wiadomościach było o "pojedynku" kaskaderskim moim i Tomsona.Kiedy wypowiedziano moje imię i nazwisko przyjaciółki w identycznym czasie spojrzały na mnie.
-E tam, chłopak mnie nie lubi.Poza tym pokazałam mu gdzie jego miejsce-odparłam z góry odpowiadając na pytania dziewczyn.
Zajebiste, chce wiącej i szybciej błagam :)
OdpowiedzUsuń